Sacrament

“Światu grożą trzy plagi, trzy zarazy. Pierwsza–to plaga nacjonalizmu. Druga–to plaga rasizmu. Trzecia–to plaga religijnego fundamentalizmu. Te trzy plagi mają samą cechę, wspólny mianownik–jest nim agresywna, wszechwładna, totalna irracjonalność. Do umysłu porażonego jedną a tych plag nie sposób dotrzeć. W takiej głowie pali się święty stos, który tylko czeka na ofiary … Umysł tknięty taką zarazą to umysł zamknięty, jednowymiarowy, monotematyczny, obracający się wyłącznie wokół jednego wątku–swojego wroga. Myśl o wrogu żywi nas, pozwala nam istnieć. Dlatego wróg jest zawsze obecny, jest zawsze z nami.”–Ryszard Kapuściński, Imperium

“Three plagues, three afflictions threaten the world. The first is the plague of nationalism. The second is the plague of racism. The third is the plague of religious fundamentalism. These three plagues have the same feature, a common denominator, which is an aggressive, all-powerful, total irrationality. There’s no way to get through to the mind of somebody afflicted with one of these plagues. In such a head burns a sacred bonfire that’s just waiting for a victim…. The mind touched by such an affliction is a mind closed, one-dimensional, monothematic, revolving solely around one motif: its enemy. The thought of an enemy nourishes us, it enables us to exist. That’s why the enemy is always present, is always with us.”–Ryszard Kapuściński, my translation

Z nie odbytej wyprawy w Himalaje

Aha, więc to są Himalaje.
Góry w biegu na księżyc.
Chwila startu utrwalona
na rozprutym nagle niebie.
Pustynia chmur przebita.
Uderzenie w nic.
Echo—biała niemowa.
Cisza.

Yeti, niżej jest środa,
abecadło, chleb
i dwa a dwa to cztery,
i topnieje śnieg.
Jest czerwone jabłuszko
przekrojone na krzyż.

Yeti, nie tylko zbrodnie
są u nas możliwe.
Yeti, nie wszystkie słowa
skazują na śmierć.

Dziedziczymy nadzieję—
dar zapominania.
Zobaczysz, jak rodzimy
dzieci na ruinach.

Yeti, Szekspira mamy.
Yeti, na skrzypcach gramy.
Yeti, o zmroku
zapalamy światło.

Tu—ni księżyc, ni ziemia
i łzy zamarzają.
O Yeti Półtwardowski,
zastanów się, wróć!

Tak w czterech ścianach lawin
wołałam do Yeti
przytupując dla rozgrzewki
na śniegu
na wiecznym.

–Wisława Szymborska

From an Untaken Expedition to the Himalayas

So these are the Himalayas.
Mountains rushing to the moon.
The instant of their origin hastily
preserved in the unraveling sky.
A perforated wilderness of clouds.
A collision with nothingness.
Echo—white and voiceless.
A hush.

Yeti, down there is Wednesday,
ABCs, bread,
and two plus two is four,
and snow melts.
There’s a little red apple
cut crosswise and ready to share.

Yeti, it’s not just crimes
we’re capable of.
Yeti, not all sentences
are death sentences.

We inherit hope—
the gift of forgetting.
You’ll see how we give birth
among the ruins.

Yeti, we have Shakespeare.
Yeti, we play violins.
Yeti, at dusk
we turn on a light.

Here, there’s neither moon nor earth,
and tears freeze.
Oh, Yeti—not quite a Faust—
think about it, come back!

Walled-in thus by avalanches,
I shouted to Yeti,
tapping my foot to keep warm
in this snow
unending.

–Wisława Szymborska, my translation